top of page
Szukaj

Błędne koło uzależnienia

  • Zdjęcie autora: agatapakuza
    agatapakuza
  • 7 maj 2020
  • 2 minut(y) czytania


Pacjenci przychodzący na konsultację związaną z uzależnieniem, pytani o historię zażywania i sposób funkcjonowania w różnych obszarach życia, uzywają często sformułowań „prowadzę normalne życie, ale muszę jakoś oreagować stres”, „nie leżę przecież pod mostem”, „zażywam kiedy chcę”, „przecież nie robię tym nikomu krzywdy” itp. Takich sformułowań jest bardzo wiele ale zazwyczaj powtarzają się one u osób z problemem uzależnienia. Jest to związane z mechanizmami tej choroby. Mówiąc najprościej, kiedy uzależniamy się od jakiejś substancji i/lub zachowania, chcemy powtarzać tę czynność ponieważ, przynajmniej na początku, przynosi nam same gratyfikacje. Oczywiście wraz z rozwojem choroby jest juz coraz mniej nagród (w sensie emocjonalnym) a coraz więcej strat. Ale jesteśmy już na etapie, gdy nie tyle chcemy, co musimy zażywać. Nie po to by poczuć ekscytację ale by poczuć ulgę związaną z coraz większym cierpieniem. To właśnie mechanizmy uzależnienia odpowiedzialne są za to, że osoba, mimo widocznych dla wszystkich strat, nie zaprzestaje nałogowych zachowań. W uzależnieniu działają trzy mechanizmy, które niczym wirus atakują (i uniemożliwiają sprawne działanie) trzy obszary: emocje, myślenie oraz obraz siebie. Jeśli byliście Państwo kiedyś w wesołym miasteczku, na pewno widzieliście lustro zniekształcające Wasz obraz. Tak też działa choroba. Osoba uzależniona przestaje realnie widzieć siebie. Wyrządza krzywdy sobie i innym ale w swoim przeżyciu jest ofiarą innych; małżonka, który niewystarczająco kocha, szefa, który niewystarczająco rozumie, dzieci, które nie są wystarczające grzeczne. We wszystkich widzi krzywdzicieli, w sobie zaś ofiarę. Mechanizm ten służy nie konfrontowaniu się z własnymi, negatywnymi zachowaniami. Osoba chora ma w głębi siebie świadomość zła jakie wyrządza sobie i innym, ale nie jest w stanie zrezygnować z substancji, więc musi ją w jakiś sposob ochronić. Ochronić po to, by móc zażywać ją dalej.

Kiedy cierpi zażywa substancję. Substancja jest jak dobra, opiekuńcza matka; uspokoi, wytłumaczy, że to inni są nie dobrzy. Da ulgę. Ale kiedy jej działanie się skończy, do głosu dojdzie wewnętrzne uczucie pustki, osamotnienia, cierpienia, winy. Zbyt straszne, by dało się je wytrzymać na trzeźwo... Przerażający obraz siebie trzeźwego konfrontuje ze zniszczeniami w życiu we wszystkich obszarach. Substancja koi. Nie jest tak źle. Nie jest tak strasznie. To inni się mylą. Odpocznij. Nie myśl o tym. Nie czuj tego.

Dramat tej choroby jest w jej mechanizmach. Chorzy tracą bliskich oraz wszystko to, co w życiu udało im się osiągnąć. Tracą nogi, wątroby, trzustki, mózg.I nie pomoże to, że siedzą w wygodnym skórzanym fotelu, w swojej własnej firmie, piją dobrej marki alkohol w porządnym szkle. To choroba demokratyczna jak śmierć.

Leczenie uzależnienia jest procesem długotrwałym i wiąże się z całkowitą abstynencją. Z pracą nad zmianą obrazu siebie, zrozumieniem przyczyn swojej choroby. Choć może zabrzmi to patetycznie, leczenie ma doprowadzić chorego do punktu, w którym pokocha siebie. A więc przestanie krzywdzić siebie, niszcząc i siebie i wszystko, co go otacza.

Agata Pakuza

psychoterapeuta, terapeuta uzależnień

 
 
 

Comentarios


606 259 333

©2019 by Psychoterapia i Psychoedukacja. Proudly created with Wix.com

bottom of page